czwartek, 13 listopada 2014

PRZEPRASZAM !!!


Nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda w nadziei na nowy post. Przyznam szczerze, że ja jakoś w połowie wakacji przestałam zaglądać na bloggera w nadziei, że znajdę zagubioną wenę i pomysł na właśnie to opowiadanie. Jakoś mi się wypaliło. Nie wiem, kiedy coś się tu pojawi, może po nowym roku, może, może.
Powinnam już na wstępie to zrobić, bardzo przepraszam, że was zawiodłam.
Stąd nie znikam, a wręcz przeciwnie wracam na stare śmieci, w obawie przed utratą siebie. Czyli zaczynam znów pisać, nie tutaj, nie przy tym opowiadaniu to ZAWIESZAM, rozpoczynam coś nowego TUTAJ. To opowiadanie będzie płynąc, ponieważ jakoś do połowy jest już napisane, więc jakieś ułatwienie jest. Niedługo pojawi się prolog.
Pozdrawiam, 
słabo ogarnięta maturzystka ( boszzz jaka jestem stara ) Mela.. :) 

środa, 18 czerwca 2014

2.


Bardzo bałam się tego dnia, kiedy mieliście przyjechać. Wręcz nie wiedziałam jak się zachować, kim być, co robić. Na szczęście jak zawsze z pomocą przyszła Kasia, jedyna osoba, która wiedziała o wszystkim. 
- Dasz radę ! Przecież to nie potwór, tylko się nie rozklej ! - wpadłam w panikę, kiedy zobaczyłam przed bramą drogie samochody. Ale w jeszcze większy strach, kiedy zobaczyłam Olę niczego nie świadomą biegnącą w stronę jadącego pojazdu. Twojego pojazdu. 

*** 

- Ola ! - mój krzyk rozrywa przestrzeń, a łzy zaczynają gromadzić się w oczach. Stajesz, z piskiem opon, ale stajesz. - Oluś! - nie myślę o tym, że idziesz w naszym kierunku, krzycząc o tym, że jestem nieodpowiedzialna, nie zwracam uwagi na to, że w pierwszej chwili mnie nie poznajesz, nie istotne wydaje się to że stajesz dęba patrząc na moją zalaną łzami twarz. Biorę ją w ramiona i idę w stronę domu, szepcząc, że już jest dobrze. Ale chyba nie jest.
Układam córeczkę na popołudniową drzemkę i po chwili schodzę pomóc mamie w podaniu obiadu. 
Wszyscy milkną, kiedy wchodzę do jadalni, wpatrują się w moją twarz. Bardziej zmęczoną, mniej uśmiechniętą, poważniejszą, znacząco zagubioną. 
- Ala ? - pyta niepewnie Winiarski, jedyny który odważył się wydać jakikolwiek dźwięk. A ja jestem w szoku, że w ogóle pamiętają o moim istnieniu.
- Cześć Michał. - mówię głośno, jakby chcąc pokazać, że przebywanie w tym pomieszczeniu kompletnie nie sprawia mi bólu. 
- Co tam u Ciebie ? - odzywa się Ignaczak, wymuszając uśmiech, a ja wiem, że marzy o tym by brzmiało to naturalnie. 
- Jakoś leci. 
- Wszystko okej z tą małą ? - odzywa się nagle Zbyszek.
- Tak. - chrząkam i odchodzę. Nie mówię, że to jego dziecko, nie mówię nic więcej. Wbiegam na górę, do swojego małego pokoju, układam się na łóżku i płacze. Rozkruszam się, chociaż tak dawno tego nie robiłam. Nagle czuje na swoich plecach malutkie ręce naszego cudu, naszej córeczki. A może tylko mojej ? Bo czy mogę nazwać Cie ojcem, dla niej przecież w ogóle nie istniejesz.
- Co jest kochanie ?
- Mamusiu nie płacz. - obejmuje mnie jeszcze mocniej, całując delikatnie czubek mojej głowy, jak gdyby to ona w tej w chwili była moją matką.
- Już nie płaczę. - ocieram łzy, wymuszając uśmiech. - Może pójdziemy na jakiś spacerek ?  - puszczam jej oczko, a po chwili piszczy zadowolona biegając po całym pokoju. Nawet nie spostrzegam, kiedy wybiega na korytarz, po którym plączą się siatkarze i krzyczy, śmiejąc się.
- Ola ty sieroto Boża idziemy ! - po paru minutach stoję obok niej, klepiąc ją delikatnie po plecach.
- Mamo, a mogę założyć tą różową kurtkę ?
- Możesz, tylko jest u babci w pokoju, śmigaj. - uśmiecham się do niej i po chwili tracę ją z pola widzenia.
- Mamo ? - patrzy na mnie podejrzliwie Ignaczak. - To Twoja córka ?
- Tak.
- Ile ona ma lat ?
- Trzy, koniec przesłuchania ?
- Trzy ? - patrzy przerażony.
- Tak trzy, mam Ci przeliterować ? - wybucham i tak jestem wkurzona.
- Ale... kiedy się urodziła ?
- 12 września. - patrzę mu w oczy i wiem, że on wie, a ja jak zwykle nie umiem ugryźć się w język. - Coś jeszcze ?
- Czy to jest córka...
- Zamknij się. Koniec tematu.

Ale wiem, że to wcale nie jest koniec, to dopiero początek.

-------------------------------------------------------------------------------------------

Jak mi się nie chce tego pisać.
Ale jest.

środa, 4 czerwca 2014

1.


Wracam bardzo często do tego dnia, kiedy się poznaliśmy.
 Miałeś być zwyczajnym klientem, nikim innym, pojawiającym się tylko na godzinę, by nauczyć się jazdy na snowboardzie. Miało mnie to nie ruszać, bo przecież nie byłeś pierwszym, który próbował mnie poderwać. Przeciwstawiałam się temu, ale kto oprze się tak zielonym oczom ? 
A potem okazało się, że zatrzymałeś się w pensjonacie, należącym do mnie i mamy. 
Imponowałeś mi. Zaciętością, walecznością, nawet jeśli objawiało się to tylko sprzeczkami z chłopakami. Ich też polubiłam. Stałam się towarzyszką spacerów, przewodniczką po górach, bo nie byłam taka jak większość kobiet, które się do was zbliżały. Nie upadłam z zachwytu, kiedy postanowiliście mi udowodnić, że w środku zimy wejdziecie w samych bokserkach do sadzawki na polach. Chociaż przyznam szczerze, że był to jeden z ładniejszych widoków w moim życiu... 
Tak szybko się do siebie zbliżyliśmy. Wystarczyło 10 dni, bym była wstanie zaufać Ci, bym mogła opowiedzieć Ci o sobie, o swoim życiu, o tacie, który odszedł niespełna rok wcześniej, tak nagle w mgnieniu oka. Stałeś się powodem uśmiechu, pisków, przyczyną szczęścia, które wyszło na pierwszy plan pierwszy raz po śmierci taty. Tak szybko i ty mi zaufałeś. Opowiedziałeś o cudownym dzieciństwie, o dziadkach, którzy od zawsze Cie wspierali, o mamie i jej słynnych pierogach, o tacie, który zawsze tak dużo wymagał jednocześnie będąc pierwszą osobą, która tak naprawdę w Ciebie wierzyła. O Julce, która zostawiła Cie tak nagle, pozwalając Ci upić się z rozpaczy. 
A ja byłam, w ciągu tych 10 dni nieustannie u twego boku. Pamiętam ten moment, kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś. Bardzo często chodzę w tamto miejsce. kiedy nie mogę spać. Na górce za domem, w momencie kiedy tak nagle zaczął prószyć śnieg. I wiesz co? Myślałam, że tak już pozostanie, że udam się z Tobą do Jastrzębia, że rozkochasz we mnie siatkówkę - Twoją największą miłość. 
Ale wiesz ? Nadzieja bywa złudna.

Tamtej nocy pozwoliłam Ci się zbliżyć do mnie jak nikomu innemu, oddałam Ci się w pełni. A ty następnego ranka wyjechałeś. Zostawiając mnie na pożarcie własnym uczuciom.
I starałam się zapomnieć, próbowałam stłamsić w sobie uczucia, które gdzieś po drodze narodziły się względem twojej osoby. Tylko wiesz? Okazało się, że owocem naszej krótkiej znajomości, tej jednej jedynej nocy jest Ola.
Nie miałeś pojęcia, że wszyscy namawiali bym do Ciebie pojechała, bym wszystko Ci powiedziała. Nie chciałam, może się bałam? A może najzwyczajniej w świecie nie chciałam burzyć Twojego idealnego, poukładanego życia? Twojego związku, o którym pisano na portalach plotkarskich.
Nie byłeś, kiedy okazało się że ciąża jest zagrożona, aż w końcu kiedy w bólach cała i zdrowa urodziła się przepiękna brunetka z Twoimi zielonymi oczami. Nie wspierałeś nas, kiedy Ola walczyła z ciężką ospą w szpitalu w Zakopanym.
Nie chciałam zawracać Ci głowy.
Nie chciałam włazić w Twoje życie, bo sama jakoś zaczynałam dawać radę. Bo ty gdzieś powoli znikałeś. A może tylko tego chciałam?

Tylko po co po trzech latach, kiedy jakoś już było Twoje nazwisko pojawiło się przy rezerwacji pięciu pokoi ?

------------------------------------------------------------------------------------------------

Zachęcam do klikania "obserwuję" i do pisania komentarzy :)
A to piosenka dla was :)

Mela Majewska :)

P.S
Z kim widzę się trzeciego dnia na Memoriale w Krakowie ? 

niedziela, 25 maja 2014

Prolog


Jaskrawożółte promienie słońca wpadają przez brunatne zasłony, otwierasz szerzej oczy i przyglądasz się Jego twarzy. Zielonym oczom, zarostowi, kościom policzkowym, drobnej bliźnie na czole, zwinnym ruchom.
- Śpij. - szepcze, zostawiając na Twoim czole słodki pocałunek.
- Gdzie idziesz ? - pytasz uśmiechając się delikatnie. Nie wiesz, że to ostatnie słowa wypowiedziane do jego osoby, nawet nie zdajesz sobie sprawy, że widzisz go po raz ostatni.
- Niedługo wracam. - głaszcze Cie po policzku i wychodzi, zamykając cicho drzwi do pokoju.
Tylko. Tylko nie wraca.
Już nigdy.

***

To prawda, czasem wspominam tamten tydzień. 
Te dni, kiedy czułam jak cały świat upada mi do stóp. 
Czasem płacze w poduszkę przenosząc się w czasie do tamtych godzin, minut, chwil.
I zdarza mi się cisnąć czymś w podłogę. 
A mimo to tęsknie. 
Jak mam spać, kiedy wiem, że nie zasnę ? 
Ale nic nas przecież nie łączyło. Chłodna zima, śniegowa miłość. 

-------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem, że zawaliłam.
Problemy zdrowotny zmusiły mnie do przesunięcia tego w czasie.
Nie wiem, kiedy coś pojawi się tu więcej, myślę że w przeciągu najbliższych dwóch tygodni ujrzycie 1.
Czy ktoś tu będzie ?

~ Mela Majewska

wtorek, 25 marca 2014

Jak mam spać, kiedy wiem, że nie zasnę?


Powracamy z tym blogowaniem ! Czyli hej tu Idalia Makowska.
Ci co mnie znają to mnie znają, Ci co mnie nie znają to mnie nie znają. ( Krzysiu Ignaczak z małą przeróbką)
Wracamy z tym moim chłamem :) Nie wiem co z tego wszystkiego wyjdzie, ale kto nie ryzykuje ten nie korzysta ( to chyba inaczej leciało ). Same się przekonacie już w krótce.
To tu będzie pierwsze ( mam nadzieję ). Z dalszą jazdą będę informować z biegiem czasu.
Zacznę tu działać w kwietniu. Gdzieś pomiędzy 1 a 30 kwietnia :P Zobaczy się. :)
Jeśli jesteście chętne to proszę o komentarz na dole, albo na gg ( niezmienionym ), nr 47762285.


Jak mam spać, kiedy wiem, że nie zasnę?
Czyli opowieść o tym jak szybko potrafimy się od kogoś uzależnić, jak bliski potrafi stać się dla Ciebie człowiek, jak miłość ofiarowana wżyna się w nasze serca.

Pozdrawiam :)